Friday, October 5, 2018

[18-PL] Recenzja: Burn - Morgan Brice

Morgan Brice
Seria: Witchbane
Tom: 1.5/?
Wydawnictwo: Darkwind Press
Gatunek: urban fantasy, romans paranormalny MM
Długość: -
Liczba stron: 118

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: pdf
Ocena:✮✮✮


Od czasu, kiedy Sethowi i Evanowi udało się wyjść cało ze starcia z jednym z uczniów czarownika, który chciał przedłużyć swoją nieśmiertelność zabijając Evana, mija kilka tygodni. Mężczyzna stracił wtedy wszystko, co posiadał, jednak odnalazł miłość, której nie spodziewał się znaleźć w tak niesprzyjających okolicznościach. Uczucie, które połączyło go wtedy z Sethem nadal jest całkiem świeże i w każdej chwili może rozpaść się jak domek z kart. Chociaż kochankowie podróżują wspólnie i mieszkają razem w przyczepie kempingowej, wciąż nie są w stu procentach pewni uczuć i planów na przyszłość swojej drugiej połówki. Nie pomaga im w tym także niebezpieczna profesja Setha, który obawia się, że Evan zrezygnuje z niego oraz ich miłości, uznając ciężar życia łowcy za zbyt wielki jak na swoje barki. Czy uda im się przezwyciężyć jakoś pierwsze miłosne problemy, zaufać w pełni sobie nawzajem i jednocześnie przetrwać pierwsze wspólne starcia z paranormalnymi istotami, które z rozkoszą rozdarłyby im gardła?


„Burn” to nowela z gatunku homoseksualnego romansu urban fantasy, której akcja osadzona została między pierwszym a drugim tomem serii „Witchbane”. W tym miejscu muszę przyznać, że doskonale dopełnia ona pierwszego tomu, jako że znalazłam tu wszystko to, czego brakowało mi podczas lektury tamtej części oraz dużo więcej. Jednym z takich „braków” było lepsze poznanie się bohaterów i budowanie ich związku. W „Witchbane” nasi chłopcy walcząc z czasem musieli nie tylko odnaleźć i pozbyć się zagrażającego Evanowi ucznia czarownika, ale przede wszystkim przeżyć, co nie pozostawiało im zbyt wiele miejsca na pogłębianie wzajemnych relacji w konwencjonalny sposób. Teraz mogą sobie jednak na to pozwolić i co najlepsze, doskonale zdają sobie z tego wszystkiego sprawę. W „Burn” autorka skupiła się więc między innymi właśnie na związku głównych bohaterów i jego umacnianiu, co naprawdę bardzo przypadło mi do gustu. Seth i Evan wiedzą, że chcąc zbudować coś stałego i naprawdę silnego, muszą na to ciężko pracować i krok po kroku poznawać się coraz lepiej. I chociaż nie jest im łatwo, jako że poza stawianiem czoła przyziemnym problemom muszą także zmagać się z tymi paranormalnymi, to jednak chcą spróbować i chcą dać z siebie wszystko, ponieważ naprawdę zależy im na sobie nawzajem. Właśnie w ten sposób, poprzez ich zaangażowanie, Morgan Brice pokazuje nam, że to, co jest między tą dwójką to nie zwykłe pożądanie i adrenalina krążąca w żyłach, ale głębsze uczucie, które niewątpliwie będziemy zgłębiać wraz z naszymi bohaterami w miarę rozwijania się serii.

Potrzeba pracy nad budowaniem i umacnianiem związku to jednak nie wszystko, na co w kontekście miłości zwróciła uwagę Morgan Brice. Nasi bohaterowie są partnerami nie tylko w łóżku, ale mają też być nimi w „pracy” paranormalnego łowcy. Jako że jest to niebezpieczne zajęcie, zagrożenie życie i zdrowia stanowi tutaj chleb powszedni. Autorka nie pominęła więc tego problemu, ale rozwinęła go i pozwoliła swoim bohaterom w pełni go przeanalizować. W „Burn” pojawia się bowiem zarówno związana z niebezpieczną pracą niepewność, co do chęci zaangażowania się w całe przedsięwzięcie drugiej osoby, jak i problem bycia wystarczająco dobrym, przydatnym i godnym zaufania, kiedy życie jest zagrożone. Co więcej, mamy tu także do czynienia z ogromną troską o drogą sercu osobę oraz ze strachem, z jednej strony o ukochanego, którego naraża się na zagrożenie z takich czy innych powodów, z drugiej zaś o samego siebie, jako że jest ktoś, dla kogo chce się żyć i przeżyć. Podobnie jak ma to miejsce w realnym życiu, bohaterowie muszą sami odnaleźć swoją drogę wśród tych czyhających na każdym kroku niebezpieczeństw, ale mogą liczyć na podpowiedzi ze strony przyjaciół. Autorka dała im więc możliwość, aby sami odnaleźli się w tej niełatwej sytuacji.

Fabuła „Burn” to jednak nie tylko miłosne dramaty. Morgan Brice naprawdę świetnie łączy je z wartką akcją, dzięki czemu czytelnik nie może nudzić się nawet przez chwilę i pochłania tę nowelę, jak spragniony wodę. Znajdziemy tu więc także niejedno niebezpieczne i zagrażające życiu polowanie na istoty nie z tego świata. A wierzcie mi, jak przekonują się o tym bohaterowie, starcia ze światem paranormalnym do najłatwiejszych nie należą. Aby naszą przygodę u boku Evana i Setha uczynić jeszcze bardziej emocjonującą, autorka sięgnęła do bardziej i mniej znanych czytelnikom mitów i legend, co jest niezaprzeczalną i ogromną zaletą „Burn”, jako że jest to nowela urban fantasy, a więc im większy jest jej bestiariusz, tym lepiej dla serii i czytelnika. To jednak nie wszystko, ponieważ autorka pozwoliła sobie mocniej zakorzenić tworzoną przez siebie historię w naszym świecie, poprzez osadzenie części fabuły w bardzo konkretnym miejscu, bo w niemal opuszczonej i przez to niesamowicie charakterystycznej Centralii. Dodatkowo wzbogaciła naszą przygodę w tym mieście o odrobinę historii i ciekawostek, co w żaden sposób nie wpłynęło na szybkie tempo akcji, a mnie osobiście niesamowicie się spodobało, tym bardziej, ze wszystko to zostało doskonale wykorzystane pod kątem fantastycznym.

Przyznaję, że w „Burn” prawdziwą i zupełnie niespodziewaną bombą była dla mnie możliwość bliższego poznania pobocznych bohaterów, których znamy tylko z rozmów telefonicznych oraz opowieści Setha. Wprawdzie mieliśmy możliwość zebrania już na ich temat kilku informacji, jednak tym razem Morgan Brice nie tylko oferuje nam ich więcej, ale prezentuje chociażby całą historię pierwszego spotkania Toby’ego i Milo. Jest ona nie tylko silnie związana z gatunkiem urban fantasy, ale także w pewnym stopniu zabawna, a nawet romantyczna i ma w sobie tyle czaru, że jestem nią po prostu zachwycona. Uważam, że została naprawdę doskonale odmalowana, ponieważ czytając ją miałam przed oczyma żywe obrazy tamtych wydarzeń. Właśnie w ten sposób autorka sprawiła, że Milo i Toby nigdy już nie będą dla mnie tylko głosami w telefonie odbieranym przez Setha, ale bohaterami z bardzo ciekawą historią, którą kiedyś chciałabym lepiej poznać. Co więcej, właśnie poprzez zwiększenie interakcji głównych bohaterów z bohaterami pobocznymi, autorka sprawiła, że stali się oni jeszcze ważniejsi dla całej serii.


Podsumowując, uważam „Burn” za czystą perfekcję. W tej nowelce nie brakuje zupełnie niczego. Mamy tu naprawdę interesującą fabułę, różnorodne istoty nie z tego świata, doskonale konstruowane postaci i wgląd w ich psychikę, dobrze wyważone proporcje akcji, miłości, problemów oraz głębszych przemyśleń. Nie wiem jak to możliwe, ale czuję, że właśnie uzależniłam się od powieści Morgan Brice jeszcze bardziej niż dotychczas. Dla takich książek warto żyć!



Headcanon: Po każdym sparingu, Seth robi Evanowi masaż, który często staje się dość erotyczny.

Fanfiction idea: Milo i Toby proszą Setha i Evana o pomoc w pozbyciu się bardzo pokrętnej wiedźmy. Kiedy chłopcy przybywają na miejsce, okazuje się, że wiedźma rzuciła na starszych łowców czar, przez który nie mogą przestać się całować.

AU idea: Evan jest grafikiem w firmie zajmującej się kampaniami promocyjnymi. Pewnego dnia okazuje się, że mają inwazję szczurów. Zatrudniają więc firmę zajmującą się tępieniem szkodników. Za zrobienie porządku w ich budynku odpowiada Seth Tanner.


Morgan Brice


______________________________________

No comments:

Post a Comment