Tuesday, October 2, 2018

[17-PL] Recenzja: Distant Cousins - Eric Huffbind

Eric Huffbind
Seria: -
Tom: 1/1
Wydawnictwo: Eric Huffbind
Gatunek: współczesny romans gejowski
Długość: 64 000 słów
Liczba stron: 282

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮


Decydując się na zrobienie testu DNA mającego pomóc mu w odkrywaniu rodzinnych korzeni, Konner O’Flattery nawet nie podejrzewał, jak znaczące okażą się dla niego jego wyniki. W przeciągu jednej chwili całe jego dotychczasowe życie okazuje się oparte na tajemnicy, która wstrząsa jego światem i sprawia, że mężczyzna zaczyna kwestionować wszystko, co do tej pory wydawało mu się pewne. Przez trzydzieści lat rodzice ukrywali przed nim fakt, że został adoptowany i chociaż mieli jak najlepsze intencje, to jednak zranili syna do żywego. Aby na nowo odnaleźć siebie oraz zrozumieć, co oznacza dla niego płynąca w jego żyłach żydowska krew, Konner postanawia odnaleźć swoich biologicznych rodziców. W tym celu kontaktuje się z osobami, które podobnie jak on zrobiły test DNA i które zostały sklasyfikowane jako jego dalecy krewni. Jedną z osób, które odpowiadają na jego desperacki e-mail z prośbą o pomoc jest Aaron Kirschenbaum, piosenkarz, do którego wzdychają miliony, a którego niewiele osób zna naprawdę dobrze. I nagle droga, która miała prowadzić do odnalezienia biologicznej rodziny okazuje się także drogą ku miłości.


„Distant Cousins” wprawdzie nie zalicza się do powieści perfekcyjnych i szczególnie ambitnych, jednak mam wrażenie, że wszelkie wady i zalety w dużej mierze równoważą się tutaj od początku do końca. Przedstawiona przez Erica Huffbinda historia, jest bowiem trochę naiwna i wyidealizowana, ale zdecydowanie przyjemna w odbiorze. Z jednej strony przypomina marzenia i fantazje, jakie snuł chyba każdy, kto stracił kiedyś głowę dla jakiegoś celebryty – ot, przypadkowe spotkanie idola, które zapoczątkuje wielką obustronną miłość. Myślę, że kiedy uświadomimy sobie, iż historia Konnera opiera się na tym, co niejednokrotnie błąka się po głowie niejednego fana, czujemy do niej ogromny sentyment i rozczulenie. W końcu jest ona w pewnym stopniu częścią nas samych. Drugi szkielet powieści stanowi nie tyle temat adopcji, co jej odbioru przez osobę adoptowaną i w konsekwencji potrzeba odnalezienia siebie, poznania swoich korzeni, pełnego zrozumienia swojej sytuacji. W tym wypadku autor pozwolił sobie na słodko-gorzkie przedstawienie problemu oraz na raczej przewidywalną reakcję Konnera. Niewątpliwym plusem jest jednak pojawiający się w tym kontekście temat żydowskiej kultury. Nie jest wprawdzie szczegółowo rozwinięty, jednak w moim odczuciu stanowi ogromną zaletę „Distant Cousins”, jako że sama na ten temat wiem naprawdę niewiele.

Co się zaś tyczy bohaterów, nasuwa mi się na myśl jedno określenie – niewinni. Konner i Aaron wydają mi się czasami być dużymi dziećmi. Wprawdzie ich ciała są w pełni rozwinięte i gotowe do odkrywania dorosłości pod kątek seksualnym, jednak sposób w jaki patrzą na świat i ludzi naznaczony jest wspomnianą niewinnością. Niby wiedzą, że świat nie jest czarno-biały, że pełen jest odcieni szarości, jednak patrzą na niego tak, jakby miał być idealny i nie chcą akceptować żadnych kompromisów. To sprawia, że niektóre sprawy traktują poważniej, niż wymagałaby tego sytuacja. Najlepszym przykładem jest uwodzenie, które nagle urasta do rangi wielkiego problemu, mimo że w gruncie rzeczy nie powinno mieć tak wielkiego znaczenia. Nie sposób jednak pominąć faktu, że waśnie za sprawą takich drobnostek, o które mężczyźni robią tyle hałasu, widzimy w jaki sposób bohaterowie wydobywają z siebie nawzajem to, co najlepsze. Wszystko to sprawia, że chociaż w prawdziwym życiu mogliby być dla nas trochę uciążliwymi znajomymi, to w powieści niewątpliwie lubimy ich za to, że są takimi wrażliwymi idealistami i życzymy im jak najlepiej. Co więcej, z rozkoszą spotkalibyśmy ich ponownie, na przykład w jakiejś niewielkiej nowelce lub świątecznym opowiadaniu, ponieważ naprawdę możemy się do nich przywiązać.

W tym miejscu muszę jednak wspomnieć o jednej znaczącej wadzie „Distant Cousins”, a mianowicie braku wglądu w psychikę bohaterów, w ich wnętrze. Wprawdzie w dużym stopniu mówią oni o swoich uczuciach, jednak wydaje mi się to powierzchowne. Mam wrażenie, że w powieści skupiamy się głównie na tym, co dzieje się z bohaterami tu i teraz, pod względem bardziej fizycznym, zaś nie mamy dostępu do ich emocji w ich czystej postaci. Albowiem powiedzieć „jest mi smutno” to jedno, zaś odczuwać smutek to coś zupełnie innego. Myślę, że to najlepiej obrazuje to czego brakowało mi podczas lektury. Otrzymałam bowiem dużo „być”, a mało „czuć”. W „Distant Cousins” brakuje więc tej drugiej płaszczyzny, na której budowana byłaby ta historia oraz jej bohaterowie. To wielka szkoda, ponieważ autor miał ogromną możliwość eksploracji wnętrza swoich bohaterów, jako że pojawiły się tu takie tematy, jak chociażby zakochiwanie się i bycie zakochanym, poczucie bycia zdradzonym przez najbliższych, zawiedzionym, zagubionym, uczucie niepewności, smutku, odczuwanie nadziei, radości. I nie chodzi o pisanie długich elaboratów na temat odczuwanych emocji, ale o tych kilka zdań płynących z wnętrza bohaterów. Jestem przekonana, że gdyby trochę więcej uwagi poświęcić czysto uczuciom, myślom i ogólnie wspomnianemu już wnętrzu, powieść dużo by na tym zyskała.

Kończąc tę recenzję, chciałabym wspomnieć o niezaprzeczalnym plusie „Distant Cousins”, jakim jest sposób, w jaki autor przedstawia seksualne zbliżenia dwójki głównych bohaterów oraz to, na co zwraca wtedy uwagę. Na początek warto zauważyć, iż podczas lektury powieści w oczy od razu rzucają się nam naprawdę gorące opisy, które czytamy z wypiekami na twarzy. Wydaje mi się, że między innymi ma na to wpływ fakt, iż Konner i Aaron w pełni akceptują swoją seksualność oraz siebie samych, dzięki czemu czują się naprawdę swobodnie w swojej skórze. Co więcej wiedzą, co mają do zaoferowania oraz co chcieliby otrzymać w zamian. Naprawdę istotne wydaje mi się jednak to, że autor niejednokrotnie zwraca uwagę na pewną męską cechę, która w wielu innych powieściach jest pomijana lub stosownie pomniejszana, a chodzi o owłosienie. Nasi bohaterowie są kudłaci, jak kudłaty jest każdy mężczyzna i nie tylko zdają sobie z tego sprawę, nie tylko to akceptują, ale to im się podoba, to ich kręci. Są mężczyznami, dla których seksualnie atrakcyjni są inni mężczyźni ze wszystkim, co to ze sobą niesie i w tej powieści naprawdę to widać. Eric Huffbind nie „goli” Konnera i Aarona opisując seks, ale wręcz podkreśla ich owłosienie i właśnie to przypadło mi tu do gustu.


Podsumowując, „Distant Cousins” wprawdzie nie zwala czytelnika z nóg, jednak naprawdę może się podobać. Ma w sobie dużo ciepła i miłości, ale nie brakuje tu rozterek i dramatów. To prosta, przyjemna książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić na jesienne wieczory. Jeśli o mnie chodzi to jest to pierwsza książka Erica Huffbinda, jaką czytałam, ale na pewno nie ostatnia.



Headcanon: Konner łatwo się obraża, więc Aaron musi wymyślać tysiące sposobów na przeprosiny.

Fanfiction idea: Konner i Aaron biorą urlop i wyjeżdżają na wakacje śladami swoich żydowskich przodków, ponieważ Konner chce lepiej poznać swoje korzenie.

AU idea: Ochroniarz!AU, Aaron jest sławnym piosenkarzem, który ma problemy ze swoim byłym, który go prześladuje mimo rozstania. Zatrudnia ochroniarza, Konnera. Wspólnie spędzony czas oraz troska z jaką Konner troszczy się o swojego pracodawcę sprawiają, że z czasem mężczyźni zakochują się w sobie.


Eric Huffbind

______________________________________

No comments:

Post a Comment