Seria: The Gabriel Church Tales
Tom: 2/3
Wydawnictwo: NineStar Press
Gatunek: romans m/m, thriller
Długość: -
Gatunek: romans m/m, thriller
Długość: -
Liczba stron: 276
Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮✮✮✬
Od kiedy Gabriel opuścił Seattle i ponownie podjął swoją niekończącą się podróż po kraju, minęły już dwa miesiące. Chociaż przez ten czas mężczyzna powrócił do swoich starych nawyków, nie potrafi przestać myśleć o ukochanym, który nieodwracalnie coś w nim zmienił i za którym mimowolnie tęskni. Rozdarty między tym kim był, a kim się stał, bijąc się ze swoimi myślami oraz uczuciami, o które nawet się nie podejrzewał, Gabriel w końcu trafia do kościoła pod wezwaniem Świętego Józefa, gdzie poznaje ojca Alberta Kaita. Nie mogąc oprzeć się potrzebie rozmowy z drugim człowiekiem, Gabe postanawia wyspowiadać się i poprosić księdza o pomoc w znalezieniu odpowiedzi na pytania, jakie sobie stawia.
Tymczasem w Seattle zaczyna robić się gorąco, kiedy nierozwiązaną sprawę zabójstwa Shei Baltimore przejmuje detektyw Scott Keen. Mężczyzna zaczyna węszyć z taką intensywnością, że ostatecznie trafia na trop Christiana, który spanikowany obawia się najgorszego. Kiedy młody pisarz wyznaje Gabrielowi, że może być w tarapatach, jego ukochany od razu decyduje się na powrót do miasta, a to wiąże się z nieprzewidzianymi wcześniej konsekwencjami.
Tymczasem w Seattle zaczyna robić się gorąco, kiedy nierozwiązaną sprawę zabójstwa Shei Baltimore przejmuje detektyw Scott Keen. Mężczyzna zaczyna węszyć z taką intensywnością, że ostatecznie trafia na trop Christiana, który spanikowany obawia się najgorszego. Kiedy młody pisarz wyznaje Gabrielowi, że może być w tarapatach, jego ukochany od razu decyduje się na powrót do miasta, a to wiąże się z nieprzewidzianymi wcześniej konsekwencjami.
„Torn and Frayed”, druga odsłona trzytomowej serii „The Gabriel Church Tales”, zauważalnie różni się od poprzedniej części, jako że jest zdecydowanie mroczniejsza i sięga o wiele głębiej w psychikę seryjnego mordercy. A to dzięki temu, że podróżując u boku Gabe’a i mając pełen wgląd w jego myśli i pragnienia krążące wokół nurtujących go w danej chwili kwestii, ocieramy się już nie tylko o te dotyczące Christiana, ale coraz częściej trafiamy na takie, których centralnym punktem jest morderstwo. Zauważmy bowiem, że o ile „Rubble and the Wreckage” skupiało się w ogromnej mierze na rodzącym się między głównymi bohaterami uczuciu i do pewnego stopnia wzajemnym zrozumieniu, w „Torn and Frayed” zdecydowanie większy nacisk zostaje położony na samego Gabriela Churcha, a co za tym idzie na motywy kierujące każdym popełnianym przez niego morderstwem. Jest to tym istotniejsze, że w końcu docieramy niejako do samego rdzenia napędzających go mechanizmów, których nie był on w stanie wyjaśnić dokładniej Christianowi, a tym samym także czytelnikowi. Wspomniane w poprzednim tomie, ale raczej mgliście przedstawione przez niego światło otaczające jego ofiary, teraz staje się dla nas o wiele wyraźniejsze i z każdą chwilą wydaje się być dla nas coraz bardziej zrozumiałe. Także pojęcie wyznaczonej mu przez Boga misji zostaje nam bardzo skrupulatnie odmalowane, dzięki czemu dopełnia obrazu biało-świetlnych i sprawia, że wyraźniej niż kiedykolwiek dostrzegamy fakt, iż Gabe naprawdę potrzebuje pomocy specjalisty, a nie tylko kochającego go bezgranicznie kochanka.
Kilka słów chciałabym także napisać na temat postaci ojca Alberta Kaita, którego Rodd Clark wprowadza w tym tomie do swojej historii. Na samym początku muszę zaznaczyć, iż uważam to posunięcie za jak najbardziej zrozumiałe i przyznaję, że naprawdę przypadło mi ono do gustu. Po pierwsze, postać wyrozumiałego i oddanego swojemu powołaniu księdza idealnie pasuje do klimatu powieści, kiedy weźmiemy pod uwagę przekonanie Gabriela o tym, iż zabijając biało-świetlnych wykonuje wolę Boga. Co więcej, w grę wchodzi tu także kwestia psychiki, jako że śledząc z każdą stroną tok myślenia Gabe’a zauważamy, że jego potrzeba utwierdzenia się w swoich przekonaniach stawała się coraz większa, podobnie jak zwiększała się jego potrzeba zadania komuś nurtujących go pytań. Mam wrażenie, że gdyby nasz seryjny morderca nie zatrzymał się przed kościołem i nie podjął rozmowy z ojcem Albertem, zacząłby się w pewnym momencie dusić. On po prostu musiał wszystko z siebie wyrzucić, a ksiądz był w tym wypadku najlepszą opcją. Ponadto, pojawienie się w „Torn and Frayed” ojca Kaita pozwoliło zarówno Gabrielowi, jak i czytelnikom przekonać się, czy uczucia mordercy względem Christiana nie wzięły się po prostu z przywiązania będącego wynikiem prowadzonych przez nich szczerych rozmów oraz zwykłej przyjaźni, jako że taka opcja istniała przecież od samego początku ich znajomości. To jednak nie wszystko, ponieważ także sam budynek kościoła poprzez obudzenie w Gabrielu wspomnień z czasów dzieciństwa, rzucił trochę więcej światła na jego postać oraz możliwe źródło jego szaleństwa, motywów i usprawiedliwień popełnianych morderstw. Krótko mówiąc, autor naprawdę wiedział, co robi, kiedy decydował się na wprowadzenie do tego tomu serii takiej, a nie innej postaci pobocznej. Na koniec dodam jeszcze, że w kontekście pierwszej połowy powieści postać księdza, kościół oraz spowiedź mają również ogromne znaczenie estetyczne, ponieważ idealnie wpisują się w otaczającą w tamtym momencie Gabriela atmosferę.
W tym tomie naprawdę ważną rolę odgrywa również detektyw Scott Keen, któremu Rodd Clark poświęcił naprawdę sporo miejsca. Jego rola w powieści nie ogranicza się jednak wyłącznie do wykonywania policyjnych obowiązków i ścigania mordercy Shei Baltimore. Czyniąc z Keena niemal trzeciego głównego bohatera „Torn and Frayed”, autor wykorzystał go w pełni od początku do końca. To właśnie dzięki Scottowi Keenowi wiemy na jakim etapie znajduje się jego śledztwo i jak bliski jest odkrycia czegoś znaczącego w sprawie, którą prowadzi. Mało tego, miejscami niemal czujemy jego oddech na karkach Chrisa i Gabe’a. Zastosowany przez autora zabieg sprawił, że w pewnym momencie nasza ekscytacja oraz troska o dwójkę kochanków wzrasta wręcz niesamowicie z każdą czytaną stroną. W przeciągu jednej chwili nasze tętno wzrasta niewyobrażalnie, serce bije jak szalone, dłonie nam się pocą i dosłownie nie jesteśmy w stanie oderwać się od lektury. Niebo mogłoby nam spaść na głowy, a my nawet byśmy tego nie zauważyli. To naprawdę bezcenne i fantastyczne przeżycie, kiedy mamy okazję całym ciałem odczuwać wydarzenia, o których czytamy i to dlatego, że autor zdołał po mistrzowsku spleść nasze życie ze swoją powieścią. Co tu dużo mówić, Rodd Clark naprawdę ma do tego niewyobrażalny talent.
Jak więc wyraźnie widać, „Torn and Frayed” jest kolejną naprawdę perfekcyjną częścią uzależniającej trzytomowej opowieści o Gabrielu Churchu. Jest jednak jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym wspomnieć, a która zrobiła na mnie największe wrażenie podczas lektury tej powieści. Chodzi mianowicie o sposób, w jaki w tym tomie Rodd Clark przedstawił Gabriela. Z jednej strony widzimy bowiem, że morderca zaczyna się w pewnym stopniu zmieniać, na co wpływ miał Christian i czas jaki wspólnie spędzili. Gabe wydaje się nam stawać bardziej ludzki, jako że zaczyna odczuwać potrzebę otwarcia się na ludzi, towarzystwa, poznaje całą gamę emocji, których dotąd nie odczuwał. Miejscami mamy wrażenie, że staje się słodkim zakochanym szczeniakiem. A jednak w tym samym czasie autor o wiele wyraźniej niż dotychczas kładzie nacisk na fakt, że Gabriel jest mordercą, który potrafi zabijać gołymi rękami. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że czasami jest wręcz przerażający, na co może mieć wpływ fakt, iż tym razem jesteśmy tak naprawdę naocznymi świadkami tego, jak Gabriel zabija biało-świetlnych. Mężczyzna, który z dziecięcą radością i niewinnością rzuca się na miękkie, wygodne łóżko, jest kimś kto w przeciągu kilku chwil obmyśla plan zabicia przypadkowo spotkanego człowieka i egzekwuje go z niesamowitą precyzją oraz całkowitym brakiem wyrzutów sumienia czy wahania. I właśnie te dwa oblicza Gabriela Churcha zostają ze sobą zestawione w „Torn and Frayed” w taki sposób, że czytelnik zaczyna się wahać, czy aby na pewno powinien darzyć sympatią kogoś takiego, jak Gabe.
Podsumowując, „Torn and Frayed” to powieść naprawdę wyjątkowa i doskonale napisana, która pobudza nasze emocje i sprawia, że zapominamy o całym świecie pozwalając jej pochłonąć się bez reszty. A wszystko to za sprawą świetnego stylu, trzymającej w napięciu fabuły, niesamowitej psychologicznej głębi oraz doskonale skonstruowanych bohaterów, którzy zapadają nam w pamięć i podbijają serce. Nawet nie sądziłam, że mogę jeszcze bardziej uzależnić się od „The Gabriel Church Tales”, a właśnie to miało miejsce, kiedy czytałam „Torn and Frayed”.
Headcanon: Chris kiedy jest zły na Gabriela, zachowuje się jak typowa marionetka, ale Gabe zawsze szybko znajduje sposób by poprawić mu nastrój.
Fanfiction idea: Sekstelefon.
AU idea: Piękna i Bestia!AU z Christianem jako Belle i Gabrielem jako Bestią.
______________________________________
No comments:
Post a Comment