Tuesday, August 21, 2018

[7-PL] Recenzja: Down To Earth - Jena Wade

Jena Wade
Seria: Directions
Tom: 2/3
Wydawnictwo: samodzielnie wydane
Gatunek: romans m/m mpreg
Długość: 26 000 słów
Liczba stron: 127

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮✮


Po latach oczekiwania na chwilę, kiedy przeznaczony mu przez Los partner w końcu będzie gotowy otworzyć się na miłość i dostrzec z nim swojego Alfę, Everett Surlin zaczyna wątpić, czy ten upragniony moment kiedykolwiek nastąpi. Ponieważ Matt Jenkins nie wydaje się być świadom tego, że jego druga połówka znajduje się tuż obok niego, wewnątrz Everetta miłość i irytacja bezustannie splatają się w jedno, podobnie jak cierpliwość oraz jej brak. Tyle, że mężczyzna sam zdecydował się czekać i nie zdradzać Mattowi kim dla siebie są, więc nie ma innego wyjścia, jak tylko zaakceptować swoją sytuację. Nie domyśla się nawet, że Matt odwzajemnia jego uczucia, ale każdego dnia zmaga się z echem swojej bolesnej przeszłości, które nie pozwala mu dostrzec czekającej na progu miłości. Tych dwoje bezustannie krąży po swoich orbitach, ale wciąż nie może się spotkać. Najwyraźniej Los ponownie musi wziąć sprawy w swoje ręce i brutalniej niż do tej pory pokazać im, gdzie ich miejsce.


Już na wstępie pozwolę sobie zauważyć, że „Down To Earth”, druga część serii „Directions”, bez wątpienia prezentuje się lepiej od poprzedniej. Tym, co od razu rzuca się w oczy jest pojawienie się drugiego narratora, co naprawdę wychodzi tej historii na dobre, jako że z jednej strony znacznie poszerza pole widzenia czytelnika, z drugiej zaś pozwala lepiej poznać dwójkę głównych bohaterów. To jednak nie wszystko. Najbardziej znaczący wydaje mi się fakt, iż autorka zmieniła również sposób prowadzenia historii, kładąc większy nacisk na kreację swoich postaci. Dzięki temu stają się one bardziej trójwymiarowe, o wiele bardziej interesujące oraz zdecydowanie bliższe czytelnikowi. Jena Wade nie skupia się już tylko na wydarzeniach rozgrywających się w powieściowej teraźniejszości, ale wyraźnie zarysowuje także przeszłość bohaterów, jak również daje nam lepszy wgląd w ich uczucia i najskrytsze myśli. To sprawia, że jesteśmy niewątpliwie bardziej otwarci na Everetta i Matta, zaczynamy rozumieć ich punkt widzenia, sposób postępowania, a także obdarzamy ich sympatią. Co jednak najważniejsze, dzięki wszystkim tym zmianom ta niewielka nowela nabiera głębi, która budzi w czytelniku emocje, a one sprawiają, że przywiązujemy się do tej historii i jej lektura sprawia nam przyjemność.

 Za jedną z ogromnych zalet „Down To Earth” uważam także stworzenie postaci naprawdę silnego Omegi. Matt, ponieważ to o nim mowa, w przeszłości znalazł w sobie siłę, aby skorzystać z nadarzającej się okazji, przyjąć wyciągniętą do niego pomocną dłoń i stanąć pewnie na nogach. Chociaż nierzadko właśnie ten pierwszy krok jest najtrudniejszy do zrobienia, on zdołał go uczynić, co świadczy o jego silne i odwadze. Wprawdzie blizny na jego psychice pozostały i czasami dają o sobie znać, jednak Matt stara się odważnie kroczyć do przodu i po prostu żyć dalej. Jest typem wojownika, który się nie poddaje, który bezustannie walczy, nawet jeśli czuje się samotny. Co więcej, liczy przede wszystkim na samego siebie, a nie na otaczających go ludzi. Warto jednak zauważyć, że jest rozsądny w swojej samowystarczalności i kiedy sytuacja tego wymaga, nie boi się poprosić o pomoc. Mało tego, wielokrotnie pokazuje, że jest silniejszy niż niejeden Alfa. Uważam, że z kogoś takiego naprawdę warto brać przykład. Znając moją opinię na jego temat, chyba nikt nie będzie zaskoczony, kiedy przyznam, że całym sercem uwielbiam Matta.

Kolejnym plusem tej części serii jest przedstawienie więzi łączącej ze sobą będących w związku Alfę i Omegę. Nie każda historia z gatunku omegaverse odnosi się do niej w jakikolwiek sposób, toteż spodobało mi się, że w „Directions”, a przede wszystkim w „Down To Earth”, znalazło się miejsce na całkiem dobre jej zaprezentowanie. Co istotne, Jena Wade nie tylko pokazała czytelnikowi, jak ogromne znaczenie w stworzonym przez nią świecie ma więź sama w sobie, ale także odniosła się do faktu, że jest ona przekaźnikiem uczuć, emocji, stanów umysłu. Dzięki niej partnerzy mogą między innymi czasami rozumieć się bez słów, podwajać pozytywne emocje, czy też zmniejszać negatywne, co niejako jest odzwierciedleniem ideałów o jakich marzą chyba wszystkie osoby szalenie zakochane. Więź wpisuje się więc całkiem nieźle w świat „Directions”, gdzie Los dobiera partnerów, którzy z założenia powinni pasować do siebie idealnie. Przyznaję, że do tej pory miałam z więzią do czynienia tylko w przypadku fanfików oraz powieści o zmiennokształtnych, więc tym większą przyjemność sprawiło mi czytanie o niej w tej historii.

Na koniec muszę przyznać, że naprawdę spodobał mi się fakt, iż autorka w swojej historii odniosła się do poważnego, ale często bagatelizowanego problemu, jakim jest powolne, długotrwałe wyniszczanie człowieka pod względem psychicznym. Brzmi poważnie i jest poważne, ale jest też tak banalnie proste, że nierzadko ludzie ignorują ten problem, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Tak naprawdę wystarczy jedno zdanie, powtarzane bezustannie przez lata, aby nadać kształt drugiej osobie, niszcząc ją lub ratując. Znam to z autopsji, podobnie jak lekceważące problem komentarze: „Och, daj spokój!”, „Przecież wiesz, że to nie prawda.”, „Oni tylko tak mówią, ale tak nie myślą.” lub proste pominięcie zwierzenia milczeniem. Właśnie dlatego ujęła mnie pełna zrozumienia i powagi reakcja na podobny problem przedstawiona w tej historii.


Mając wszystko to na uwadze, mogę z czystym sercem stwierdzić, że „Down To Earth” jest tytułem, który warto przeczytać i który naprawdę może się podobać. To krótka, ale fantastyczne napisana historia o wewnętrznej sile, pomocnych dłoniach, czekaniu na miłość i jej poszukiwaniu, do której chce się wracać z prawdziwą przyjemnością. Bezsprzecznie jest to najlepsza część „Directions”.



Headcanon: Matt, Everett i ich dzieci pierwsze dwa dni i jedną noc każdego dłuższego wolnego od pracy i szkoły spędzają w chatce wybudowanej przez Everetta i Brandona.

Fanfiction idea: Na potańcówce zorganizowanej w ich mieście, Matt wygrywa czteropak piwa, który postanawia wypić sam na złość Everettowi. Pijany Matt staje się bardzo perwersyjny, na czym jego partner korzysta.

AU idea: XIX wiek, Matt przejmuje ranczo po zmarłych dziadkach. Everett jest młodym stajennym, którego rodzina od wielu lat zajmuje się końmi Jenkinsów.

Jena Wade


______________________________________

No comments:

Post a Comment