Monday, August 20, 2018

[6-PL] Recenzja: Up To Code - Jena Wade

Jena Wade
Seria: Directions
Tom: 1/3
Wydawnictwo: samodzielnie wydane
Gatunek: romans m/m mpreg
Długość: 28 000 słów
Liczba stron: 136

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮


Starając się o pracę na wymarzonym stanowisku, będący Omegą Aiden Docimo nie przypuszczał, że Brandon Surlin, właściciel firmy, w której Aiden chce się zatrudnić, okaże się nie tylko niesamowicie atrakcyjnym Alfą, ale przede wszystkim jego wybraną przez Los drugą połówką. Zazwyczaj w takich sytuacjach bardo szybko dochodzi do połączenia partnerów, jednak w tym przypadku obu mężczyznom przyjdzie trochę na to poczekać, nawet jeśli ich wzajemne przyciąganie jest zbyt silne aby mogli długo mu się opierać. A wszystko dlatego, że zanim Brandon uczyni Aidena swoim, chciałby upewnić się, że sytuacja wewnętrzna firmy jest wystarczająco stabilna, aby nie odbiła się na spokoju i bezpieczeństwie jego Omegi. Pewnych wydarzeń nie sposób jednak przewidzieć, zaś ryzyko jest czasami po prostu wliczone w cenę związku.


„Up To Code” to stosunkowo krótka historia, którą czyta się całkiem przyjemnie, niestety ma jeden znaczący mankament, a mianowicie pod wieloma względami jest zbyt mało rozbudowana. Po pierwsze, świat przedstawiony jest mglisty. Wprawdzie wiemy, że stanowi rzeczywistość alternatywną do naszej, jednak to niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę istnienie podziału na Alfy i Omegi, który u nas nie występuje. Tym samym, czytelnik, a przynajmniej tak było w moim przypadku, chciałby wiedzieć, czy podział ten jest czymś naturalnym, co występowało od samego początku u istot ludzkich, czy też miał gdzieś swój zupełnie inny początek. Myślę, że warto byłoby przedstawić także pewne zasady, jakimi rządzi się w takim wypadku związek między Alfą i Omegą, jako że każdy autor ma swoją własną wizję omegaverse’u. W przypadku „Up To Code” jest to tym istotniejsze, że z punktu widzenia czytelnika związek między Brandonem i Aidenem, przeznaczonymi sobie przez Los partnerami, rozwija się niezwykle szybko. A jednak zdaniem głównych bohaterów ich ostateczne połączenie następuje stosunkowo późno w porównaniu z innymi takimi przypadkami. Co więcej, nie mamy także pełnego wglądu w ich uczucia względem siebie. Tak naprawdę nie wiemy, co sprawia, że ich więź partnerska przeradza się w prawdziwą miłość. To prowadzi do kolejnego problemu, jakim jest mało rozwinięta fabuła. Prawdę powiedziawszy, składa się ona z następujących po sobie antyklimaksów. Akcja nie ma czasu tak naprawdę się rozwinąć, ponieważ w przeciągu chwili wszystkie problemy zostają rozwiązane. Inaczej mówiąc, historia ta jest zbyt krótka i nie ma miejsca na rozłożenie skrzydeł.

Niemniej jednak, „Up To Code” ma swoje plusy, a pierwszą zaletą, jaką możemy zauważyć już na samym wstępie jest postać Brandona, a dokładniej mówiąc perfekcyjnego Alfy, który w gruncie rzeczy wcale nie jest taki perfekcyjny. I nie chodzi o przedstawienie jakiejś tam wady, która równie dobrze mogłaby być zaletą, jak robimy to na przykład podczas rozmów kwalifikacyjnych. Brandon Surlin jest nieziemsko przystojny, cudownie zbudowany, niewątpliwie bogaty, lubiany przez współpracowników i odznacza się pasją do swojej pracy. Problem w tym, że jego brak wiedzy dotyczącej najnowszych technologii graniczy z ignorancją. W jego rękach smartfon wydaje się być egzotycznym zwierzakiem, którego dostaje się niespodziewanie na urodziny i nie ma się serca go pozbyć, chociaż nie ma się pojęcia, jak należy się nim opiekować. Strona www firmy? Przydatna aplikacja na telefon? Czarna magia! Mało tego, mężczyzna nie przejawia nawet szczególnej chęci zapełnienia podstawowych luk w swojej wiedzy technologicznej, a jego podejście do tego tematu jest wyraźnie widoczne w tonie jego wypowiedzi oraz doborze słownictwa. Naprawdę podoba mi się ten perfekcyjny w swoim braku perfekcji facet. Pod tym względem jego kreacja to strzał w dziesiątkę!

Za plus „Up To Code” uważam również poruszenie i podkreślenie tematu Omegi pracującego zawodowo po urodzeniu dziecka. Chociaż myśl o tym niejednokrotnie błąkała się po mojej głowie, nie poświęcałam jej jak dotąd zbyt wiele czasu, a przecież kiedy w grę wchodzą kobiety, zagadnienie to zawsze wysuwa się u mnie na pierwsze miejsce. Przyznaję, że dopiero Jena Wade w pełni uświadomiła mi, jak ważna jest to kwestia także w przypadku omegaverse’u. W końcu niezależnie od płci rodzącego, małe dziecko potrzebuje szczególnej opieki, to zaś wymaga podjęcia decyzji, co do dalszego stylu życia i rozwoju osobistego. Właśnie dlatego, niezwykle istotny wydaje mi się fakt, iż od Aidena nie tylko nie oczekuje się, że będzie kurą domową, która zostanie w domu z bobasem, zapewne sprzątając i gotując, ale on sam również tego nie chce. Jest więc przykładem na to, że bycie Omegą z dzieckiem nie przesądza o niczyich planach i ambicjach, jak również nie zamyka nikomu drogi kariery.

Największą zaletą tej noweli jest jednak niewątpliwie planowana ciąża. Wprawdzie nie jestem znawcą gatunku, jednak wydaje mi się, że w większości historii spod znaku omegaverse, a już na pewno w znakomitej większości przeczytanych przeze mnie książek, dziecko jest owocem przypadku, nie zaś świadomych planów. Właśnie dlatego moją uwagę zwrócił fakt, iż w „Up To Code” założenie rodziny było podjętą przez bohaterów decyzją, nie zaś następstwem szalonej nocy, która z założenia nie miała nieść ze sobą zobowiązań. Bardzo przypadło mi to do gustu, ponieważ w ten sposób autorka podkreśliła gotowość oraz chęć dwójki głównych postaci do założenia rodziny, a nie tylko pokazała, że ich ciała potrafią po połączeniu dać początek nowemu życiu. Co więcej, wyraźnie położyła nacisk na fakt, iż Omega nie jest chodzącym inkubatorem, ale ma prawo zdecydować o tym, czy chce mieć dziecko. Naprawdę mnie to ujęło, ponieważ obawiam się, że ludzie nieczęsto zwracają uwagę na tę kwestię, a przecież jest ona niezwykle istotna nie tylko w kontekście gatunku, ale także naszej codzienności.


Podsumowując, „Up To Code” nie jest wprawdzie wolne od rzucających się w oczy wad, ale posiada także zalety, których nie sposób zignorować. Poruszone w noweli tematy dotyczące życia Omeg dają czytelnikowi do myślenia i chociaż nie są szczegółowo rozwinięte to jednak ich pojawienie się w tak krótkiej historii świadczy o tym, że autorka naprawdę wczuwa się w tworzony przez siebie świat, a to się jej chwali.



Headcanon: Ponieważ Victoria uwielbia przyglądać się Aidenowi podczas pracy i ma smykałkę do komputerów, często spędzają wtedy czas razem, przez co Brandon zawsze czuje się samotny i narzeka.

Fanfiction idea: Aiden i Brandon zostają dłużej w pracy, a jako że w firmie nie ma wtedy nikogo poza nimi, Brandon postanawia spełnić swoje fantazje o seksie z Aidenem na swoim biurku.

AU idea: AU!Science-fiction. Aiden jest humanoidalnym robotem idealnego partnera, którego przez internet zamówił Brandonowi Everett.


Jena Wade


______________________________________

No comments:

Post a Comment