Thursday, September 20, 2018

[15-PL] Recenzja: Rubble and the Wreckage - Rodd Clark

Rodd Clark
Seria: The Gabriel Church Tales
Tom: 1/3
Wydawnictwo: NineStar Press
Gatunek: romans m/m, thriller
Długość: -
Liczba stron: 298

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮✮


Młody, ambitny pisarz, Christian Maxwell, postanawia napisać książkę, jakiej jeszcze nie było – biografię seryjnego mordercy, którego jak dotąd nie ujęto, a który sam opowie mu historię swojego życia. Mężczyzna zaczyna więc tropić swojego mordercę i chociaż jest bliski sukcesu, ostatecznie to on zostaje wytropiony. Gabriel Church, mający na swoim koncie więcej trupów, niż Chris może sobie wyobrazić, po prostu pojawia się przed nim pewnego dnia i jest jak najbardziej chętny wydania swojej biografii. Jego urok osobisty i niczym nieograniczona pewność siebie imponują Christianowi, który szybko pozwala zniewolić się spojrzeniu jasnych oczu mordercy, który doskonale wie, jak pociągać za sznurki swoich marionetek. W pewnym momencie obaj mężczyźni znajdują się jednak tak blisko przekroczenia granicy między relacją czysto zawodową, a prywatną, że każe im to postawić znak zapytania przy swojej uważanej dotąd za heteroseksualną orientacji. Prawdziwy problem stanowi jednak nie to, w jaki sposób ich ciała reagują na wzajemną bliskość, ale uczucia, które zaczynają się pojawiać, mimo świadomości, że Gabriel ma na rękach krew wielu niewinnych ludzi, a jego bliskość oraz prowadzone przez nich rozmowy mogą kosztować Chrisa wolność. 


Intrygująca to prawdopodobnie pierwsze określenie, które przychodzi nam do głowy, jeszcze zanim w ogóle zaczniemy lekturę „Rubble and the Wreckage”. Wystarczy bowiem zapoznać się z opisem powieści z tyłu okładki, aby domyślić się, że będziemy mieli do czynienia z historią pod wieloma względami fascynującą. I rzeczywiście tak jest. Rodd Clark porusza temat niewątpliwie trudny, który jednak od lat pociąga zarówno pisarzy, jak i czytelników. I chodzi nie tylko o postać seryjnego mordercy, ale także o motyw romansu między zwyczajnym, szarym człowiekiem, a przestępcą, „czarnym charakterem”. Nie ulega wątpliwości, że takie historie przyciągają ludzi jak magnes – zakazana miłość, dreszczyk emocji, połączenie ze sobą niebezpieczeństwa i podniecenia. Jakby na to nie patrzeć, zło od wieków fascynowało ludzi. Niemniej jednak, naprawdę należy zawrócić uwagę na fakt, iż w przeciwieństwie do wielu płytkich romansów wykorzystujących podobnym motyw, Rodd Clark podchodzi do swojej powieści niezwykle poważnie. Autor nie wybiela duszy Gabriela Churcha, nie robi z niego człowieka niebezpiecznego tylko z założenia, drapieżnika dobrowolnie decydującego się na dietę wegetariańską, męczennika. W tej powieści niebezpieczeństwo związane z tym, co czai się w człowieku jest jak najbardziej prawdziwe, a to sprawia, że mamy do czynienia z historią mroczną i naprawdę oryginalną. Co więcej, autor wydaje się podkreślać w niej przypadkowość rządzącą ludzkim losem. W naprawdę dobrym stylu pokazuje nam, że chociaż z reguły wychodzimy z założenia, iż Zło dosięga innych, ale nie nas, to jednak może czaić się za każdym rogiem. Nie różni się bowiem od nas samych, potrafi wmieszać się w tłum i zaatakować, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

Poza przedstawioną tu niewątpliwie ambitną historią, ogromną zaletą „Rubble and the Wreckage” jest także kreacja bohaterów. Rodd Clark konstruuje ich bowiem „od wnętrza”, skupiając się przede wszystkim na ich psychice i uczuciach. Czytelnik ma niemal nieograniczony wgląd w ich myśli, co w dużej mierze cechuje oryginalność i wyjątkowość. Przyznaję, że jak dotąd chyba nie spotkałam się z powieścią, w której tak ogromny nacisk został położony właśnie na ten aspekt budowy bohaterów. Na pewno każdy z Was niejednokrotnie miał do czynienia z wyobrażeniem boskiej lub anielskiej istoty zstępującej z nieba na ziemię, gdzie ogrom jasnego, rażącego światła zaczyna się kurczyć i ciemnieć przybierając postać materialną, zbliżoną do ludzkiej. Właśnie w taki sposób autor ukazuje swoich bohaterów w „Rubble and the Wreckage”, z czego wspomnianym światłem jest tu skomplikowana, rozległa psychika głównych postaci powieści. Myślę, że jest to tym ważniejsze, iż właśnie za sprawą takiej a nie innej kreacji bohaterów, czytelnik jeszcze bardziej się do nich przywiązuje, jako że ma możliwość w pełni zrozumieć ich sposób myślenia i postępowania. W moim przypadku skończyło się to tym, że niesamowicie zżyłam się z Chrisem, który od pierwszej do ostatniej strony wydawał mi się postępować słusznie i przytakiwałam każdej jego decyzji, nawet tej kontrowersyjnej z końca powieści. Co się zaś tyczy Gabriela, naprawdę zaczynałam go lubić, nie jako bohatera powieści, ale jako osobę, aż tu nagle jego postępowanie sprawiło, że niemal go znienawidziłam. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak byłam na niego wściekła. Zupełnie jakby był żywą, realną osobą, a nie fikcyjną. Myślę, że to mówi samo za siebie, jeśli chodzi o to, jak autor zbudował i przedstawił swoich bohaterów.

Ponieważ w „Rubble and the Wreckage” ogromne znaczenie odgrywa temat miłości, myślę, że i o niej powinnam wspomnieć w tej recenzji. Albowiem autor także i pod tym względem wykazał się prawdziwym geniuszem. W sposób perfekcyjny przedstawił miłość, jako czynnik wpływający bezpośrednio na człowieka, zmieniający go. W tej powieści Chris i Gabe nie tylko się zakochują, ale wręcz odkrywają miłość, znajdują w niej to, czego nigdy dotąd nie znali, odczuwają rozkosz prostych, codziennych gestów, które dzieli się z drugą osobą, poznają tysiące emocji, których tak naprawdę dotąd nie doświadczyli. Wszystko to zostało dodatkowo silnie naznaczone przez zmiany zachodzące wewnątrz bohaterów, ich świadomość i podświadomość, dzięki czemu ładunek emocjonalny związany z uczuciami Chrisa i Gabriela jest ogromny. Jeśli o mnie chodzi, autor zdołał tym romansem dotrzeć prosto do mojego serca, o czym świadczy sposób, w jaki moje ciało reagowało na wydarzenia z końca powieści. Chodzi o to, że kiedy naprawdę wczuję się w jakąś historię miłosną, a na jej gładkiej, pięknej powierzchni pojawia się głęboka rana dramatu, niezgody, zdrady, itp., czuję swędzenie w kościach palców rąk. Brzmi dziwacznie, prawda? Nie potrafię jednak nad tym zapanować, a jest to tak przejmujące uczucie, że niemal bolesne. Wyobraźcie sobie niesamowite swędzenie wewnątrz ciała, gdzie nie jesteście w stanie w żaden sposób się podrapać. Dosłownie tak przeżywam doskonale skonstruowane miłosne dramaty. Wywierają one bowiem wpływ na mnie, jako na element świata rzeczywistego, a to niewątpliwie świadczy o artyzmie z jakim autor stworzył swoją historię.

Jest jednak jedna rzecz, która mimo całego mojego uwielbienia dla tej książki nie daje mi spokoju, a mianowicie sceny seksu. I nie chodzi do końca o czyste narzekanie na to, że są mało szczegółowe lub zbyt graficzne, ponieważ żadna z tych opcji nie stanowi dla mnie problemu. Zacznijmy od tego, że autor oszczędnie dawkuje nam opisy miłosnych uniesień bohaterów, co w przypadku książki „z duszą”, a taką bezsprzecznie jest „Rubble and the Wreckage”, działa na jej korzyść. Dzięki temu czytelnik skupia się na przesłaniu, emocjach, wydarzeniach, a nie na czystym akcie miłosnym. Co więc stanowi mój problem? Fakt, iż bardziej szczegółowo przedstawiony został seks heteroseksualny, niż ten między partnerami tej samej płci. Jasne, liczby aktów nawet nie ma co porównywać, jednak rozbieżność opisów pozostaje. Sprawia to, że czytelnik – a przynajmniej tak jest w moim wypadku – zastanawia się nad znaczeniem seksu dla bohaterów w obu tych przypadkach. W końcu kiedy coś wydaje się nam ważniejsze poświęcamy temu więcej czasu, miejsca, ubogacamy w szczegóły, zaś mniej istotne kwestie są raczej wspominane, ale z reguły nie rozbudowywane. Jak więc odnieść te różnice opisów do bohaterów, a w szczególności do Gabriela Churcha? I co to oznacza dla Chrisa? Przyznaję, że wyłam, jak zranione zwierzę, kiedy czytając powieść trafiłam na tak wyraźną różnicę w przedstawieniu aktu płciowego damsko-męskiego i męsko-męskiego i w dalszym ciągu nie mogę tego przeboleć.


Podsumowując, historia Chrisa i Gabriela przedstawiona w „Rubble and the Wreckage” jest jak ciemne burzowe chmury, które czasami rozwiewane przez wiatr, pozwalają przebić się jasnemu, ciepłemu słońcu. To ambitna, pełna psychologicznego ciężaru i mroku powieść, w której nie brakuje jednak pozytywnych emocji oraz miłości. To historia z duszą i o duszy. Tak naprawdę tej książki się nie czyta, ale przeżywa się ją całym sobą. Wierzcie mi, jest po prostu fantastyczna i musicie po nią sięgnąć!



Headcanon: Za każdym razem, kiedy Gabe ma okazję zdradzić Chrisa, mówi mu o tym, dzięki czemu Chris może dołożyć wszelkich starań aby Gabriel nie chciał nikogo innego poza nim.

Fanfiction idea: Gabriel zostaje poważnie ranny, więc Chris opiekuje się nim póki ten nie dojdzie całkowicie do siebie.

AU idea: Fantasy!AU Chris jest wojownikiem, który ma powstrzymać chcącego zawładnąć magicznym światem Czarownika, Gabriela. W efekcie jednak zakochują się w sobie.


Rodd Clark


______________________________________


No comments:

Post a Comment