Monday, September 17, 2018

[12-PL] Recenzja: Of Dreams and Ceremonies - Julie Bozza

Julie Bozza
Seria: The Butterfly Hunter Trilogy
Tom: 2/3
Wydawnictwo: LIBRAtiger
Gatunek: romans m/m
Długość: 46 100 słów
Liczba stron: 139

Czytane po: angielsku
Format egzemplarza recenzenckiego: epub
Ocena:✮✮✮✮


Chociaż David i Nicholas dopiero co się zaręczyli, nie marnują niepotrzebnie czasu i od razu przechodzą do planowania ślubu. Pracy mają przy tym co niemiara, jednak żaden z nich się nie poddaje. Wszystkie trudy związane ze ślubną uroczystością to bułka z masłem w porównaniu z formalnościami stojącymi pomiędzy nimi, a ich wspólnym życiem. Czy ich miłość wystarczy aby pokonać wszelkie trudności, kiedy gra toczy się o ich wymarzone australijskie „żyli długo i szczęśliwie”?
Mając ślub za sobą, swój miesiąc miodowy David i Nicholas spędzają na pięknym angielskim odludziu niedaleko kamiennego kręgu, który pobudza wyobraźnię i wokół którego ludzie od lat snują tysiące teorii. Bliskość tej wiekowej budowli, niepokojące spotkania oraz wszystkie zasłyszane historie o czarownicach, ofiarach i duchach wystarczają, aby zakłócić beztroskie życie miłosne dwójki mężczyzn i aby tajemnice otoczyły ich ciasnym kręgiem.


„Of Dreams and Ceremonies” to drugi tom trylogii „Butterfly Hunter”, którego akcja została osadzona w dużej mierze w Anglii. W swojej powieści Julie Bozza skupiła się na dwóch aspektach tego kraju – ludziach oraz krajobrazie – i naprawdę dobrze poradziła sobie z tym tematem. Po pierwsze, uważam, że udało jej się w pełni ukazać mieszkańców Anglii takimi, jakimi są. Większość z nich jest bowiem niesamowicie życzliwa i otwarta na ludzi i ich różnorodność. Także przedstawienie w tej historii bardzo nielicznych osób otwarcie okazujących swoje negatywne nastawienie do związku Davida i Nicholasa dopełnia rzeczywistego obrazu anglików. Z autopsji wiem, że rzeczywiste proporcje między „miłymi” i „niemiłymi” mieszkańcami tego kraju zostały w tej książce zachowane. Co się zaś tyczy krajobrazu, naprawdę podoba mi się to, że autorka ukazała tę bardziej pierwotną urodę Anglii, z jej ostrymi klifami, niespokojnym morzem, zielonymi łąkami oraz tajemniczym kamiennym kręgiem. W ten właśnie sposób wydobyła z Wysp Brytyjskich całą ich magię, aby stanowiła tło dla wydarzeń tego tomu. Przyznaję, że mnie tym oczarowała. Co więcej, w podobnym stylu pod koniec powieści wracamy do Australii, gdzie nasi bohaterowie biorą udział w uroczystościach rdzennych mieszkańców tego kraju. Magia, magia, magia! To trudno opisać i po prostu trzeba przeczytać!

Pod względem fabuły, powieść możemy podzielić na dwie części, z czego pierwsza skupia się przede wszystkim na temacie ślubu Davida i Nicholasa oraz wszystkim, co się z nim wiąże. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że autorka starała się wydobyć z tego wydarzenia wszystko, co w nim najlepsze lub też wyjątkowe. Mamy tu więc zarówno gorączkowe przygotowania, pełne entuzjazmu snucie planów na bliższą i dalszą przyszłość, problem odpowiedniego ubioru, jak i całą gamę emocji związanych z przeżywaniem tej uroczystości – radość, podniecenie, wzruszenie, zawstydzenie, obawę. Przyznaję, że osoby lubiące romanse w tym klimacie na pewno bardzo ta część powieści ucieszy, podczas gdy innych może odrobinę nudzić. Niemniej jednak, muszę zauważyć, iż autorka rozwija w tym miejscu także temat ewentualnych trudności, na jakie przyszli małżonkowie mogą się natknąć z racji tego, że ich związek choć formalny, nie wszędzie będzie uznawany. Fakt, iż na każdy przedstawiony przez jednego z bohaterów problem drugi z nich znajduje sensowne rozwiązanie świadczy o tym, że Julie Bozza przemyślała temat związku między swoimi postaciami naprawdę dogłębnie i wczuła się w ich sytuację.

Drugą i moim zdaniem najlepszą część fabuły „Of Dreams and Ceremonies” stanowi „tajemnica kręgu”. Tę część recenzji nie łatwo będzie mi napisać, jako że nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele. Zrobię jednak co mogę, aby sprostać zadaniu, jakie przed sobą postawiłam. A więc do rzeczy! Przyznaję, że to, jak Nicholas podchodzi do zasłyszanych historii dotyczących kamiennego kręgu oraz jego późniejsze zachowanie tworzą wokół poświęconej miesiącowi miodowemu części książki atmosferę dobrego thrillera, co bezsprzecznie stanowi jej ogromną zaletę. W czasie lektury niejednokrotnie wymyślamy własne teorie tłumaczące rozgrywające się w powieści wydarzenia i z niecierpliwością oraz dreszczykiem emocji czekamy na rozwiązanie. W tym miejscu muszę jednak przyznać, że z przyzwyczajenia oczekujemy raczej bardziej „zamerykanizowanego”, efektownego zakończenia, którego nie dostajemy. Jeśli weźmiemy jednak pod uwagę fakt, że nasi bohaterowie nie są amerykańskimi superbohaterami, ale zwyczajnymi, szarymi ludźmi, zakończenie zaproponowane przez autorkę jest w pełni zrozumiałe i jak najbardziej sensowne. Jest również satysfakcjonujące i nie pozostawia po sobie uczucia niespełnienia, dzięki czemu ta część powieści zdecydowanie podbija serce czytelnika. Osobiście straciłam głowę dla tego miesiąca miodowego i już nie mogę doczekać się chwili, kiedy powrócę do niego ponownie.

W „Of Dreams and Ceremonies” spodobało mi się także to, że David odkrywając swoją orientację potrzebuje czasu na to, aby się do niej przyzwyczaić i oswoić się ze zmianami, jakie ona ze sobą niesie. Do tej pory uważał się przecież za osobę heteroseksualną i właśnie to ukształtowało jego podejście do związków, sposób myślenia o sobie oraz świadomość tego, w jaki sposób odbierają go inni ludzie. Teraz jednak musi w pełni zrozumieć to, że bez względu na płeć swojej drugiej połówki jest tym kim zawsze był, mężczyzną z krwi i kości, a nie zamiennikiem kobiety. Może nam się to wydawać czymś oczywistym, jednak nie do końca takie jest. Tak wiele razy słyszałam heteryków zadających pytania typu „To który z nich/z was jest kobietą?”, że doskonale rozumiem podejście Davida. Powiedziałabym nawet, że musi on niejako na nowo odkryć swoją własną męskość w kontekście związku z innym mężczyzną. Wszystko to sprawia, że kolejny już raz Dave jest bohaterem bardzo prawdopodobnym, którego z powodzeniem moglibyśmy spotkać w realnym świecie, a nie tylko w fikcji.


„Of Dreams and Ceremonies” jest więc kolejną wartą przeczytania i całkiem dobrą częścią trylogii „Butterfly Hunter”. Powieść napisana została w zupełnie innym klimacie niż poprzedni tom i myślę, że niewiele na tym straciła. Oferuje swoim czytelnikom zarówno elementy typowego romansu, które mnie osobiście nie zachwyciły, jak i odrobinę thrillera, który w pełni podbił moje serce. Wydaje mi się więc, że właśnie dzięki temu powieść może przypaść do gustu większej liczbie czytelników, w zależności od ich literackich upodobań.



Headcanon: Przynajmniej raz w roku Nicholas i David wybierają się w czasie urlopu w miejsce, w którym straszy, aby spróbować rozwiązać jego zagadkę.

Fanfiction idea: Nicholas zabiera Davida na randkę do wykwintnej restauracji w hotelu, w którym wynajmuje pokój. Na miejscu okazuje się, że w hotelu podobno straszy. Kiedy nocą słychać dziwne odgłosy dochodzące ze ścian, David postanawia to sprawdzić, a Nicholas chociaż przerażony, nie chce odstąpić go nawet na krok. Okazuje się, że hotel przed remontem był dworem pełnym tajnych korytarzy, w których zamieszkał jakiś bezdomny.

AU idea: Nicholas jest organizatorem ślubów. Podczas spotkania z jedną ze swoich klientek, Denise, poznaje jej przyjaciela Davida i zaczyna z nim otwarcie flirtować, póki Dave nie zgadza się pójść z nim na randkę.


Julie Bozza

______________________________________

No comments:

Post a Comment